Walne Zebranie Delegatów SONŚ i uchylenie likwidacji

W sobotę, 5 kwietnia 2025 roku, po 10 latach przerwy zwołane zostało Walne Zebranie Delegatów Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, którego głównym celem było uchylenie likwidacji SONŚ (zgodnie z postanowieniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który przyznał naszej organizacji rację w sporze z Polską) i wybór nowego Zarządu Głównego.

Delegaci, którzy mogli być wybrani tylko spośród członków Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej przyjętych do 2015 roku, zebrali się aby zakończyć proces uchylania likwidacji, w jakie SONŚ został postawiony przez polskie sądy w 2015 roku.

Po jej uchyleniu przystąpiono do wyboru nowych władz. Zgodzono się, że nowe władze mają przeprowadzić sądowny proces przywrócenia osobowości prawnej, przyjąć nowych członków i już wraz z nimi zwołać kolejne Walne Zebranie Delegatów, aby nie marnować zapału osób zapisanych w latach 2024 i 2025.

Prezesem Stowarzyszenia został Wojciech Glensk z Tarnowa Opolskiego. Wiceprezesami Tomasz Miler (pow. rybnicki) i Robert Słota (pow. kędzierzyńsko-kozielski). Na skarbnika wybrano Pejtra Długosza (pow. opolski) a sekretarzem został Krzysztof Rogalski (Katowice).

Wybrano także Komisję Rewizyjną w składzie: Zenon Lis (przewodniczący), Janusz Muzyczyszyn i Sebastian Donat.

Walne Zebranie Delegatów podziękowało także mec. Waldemarowi Murkowi za reprezentowanie SONŚ w procesie w Strasburgu, przyznając mu m.in. tytuł Honorowego Członkowstwa.

Nowy Zarząd SONŚ i mec. Waldemar Murek

Kolejnym punktem było przyjęcie uchwały wzywające polskie władze do uznania Ślązaków za mniejszość etniczną. (pełny tekst zamieścimy w osobnym wpisie).

Wygraliśmy w Strasburgu!

Z Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu napłynęła długo oczekiwana wiadomość: Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej może legalnie działać, a Polska złamała 11 artykuł Konwencji Praw Człowieka odmawiając rejestracji naszej organizacji.

Wojciech Glensk i Pejter Długosz – „likwidatorzy” SONŚ

Wojciech Glensk i Pejter Długosz, którzy wraz kilkunastoma osobami w 2011 roku zarejestrowali w Opolu Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej, a potem po sądowej batalii przez lata byli formalnymi likwidatorami SONŚ, poinformowali o tej decyzji w tym samym miejscu, gdzie przed laty ogłaszali rejestrację Stowarzyszenia – w Opolu na schodach kościoła św. Wojciecha przy Muzeum Śląska Opolskiego.

„Teraz czeka nas mozolna ścieżka odtwarzania organizacji po 10 latach hibernacji, ale warto było czekać przyznanie nam racji, o których byliśmy przekonani od momentu złożenia wniosku rejestracyjnego w 2011 roku” – powiedzieli.

* * *

Od lewej: mec. Waldemar Murek, Pejter Długosz (SONŚ), JAcek Tomaszewski (koordynator akcji Godzina „Ś”), Jerzy Gorzelik (lider pierwszego ZLNŚ)

W Katowicach na konferencji prasowej Pejter Długosz spotkał się także z mecenasem Waldemarem Murkiem, który doprowadził sprawę SONŚ do pozytywnego orzeczenia w Strasburgu, Jackiem Tomaszewskim, koordynatorem akcji zbierania 140.000 podpisów pod uznaniem Ślązaków za mniejszość etniczną w polskim prawie, oraz Jerzym Gorzelikiem, liderem pierwszego Związku Ludności Narodowości Śląskiej.

Skarga SONŚ przyjęta do rozpatrzenia w Strasburgu

Europejski Trybunał Praw Człowieka poinformował, że przyjął skargę Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej do rozpatrzenia.
Dziękujemy Kancelarii Adwokackiej Waldemara Murka z Katowic za przygotowanie skargi i prowadzenie postępowania.

Pejter Długosz & Wojtek Glensk, SONŚ w likwidacji

Skarga SONŚ złożona w Strasburgu

Kancelaria adwokacka Waldemara Murka z Katowic przygotowała w imieniu Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej w likwidacji i złożyła w marcu 2017 roku w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu skargę na rozwiązanie rozwiązanie stowarzyszenia przez organy państwa polskiego.

W skardze podniesiono, że powodem likwidacji nie było złamanie prawa przez stowarzyszenie, lecz nieakceptowanie przynależności narodowościowej jej członków, co ogranicza wolność obywateli Polski do uzewnętrzniania swoich poglądów i przekonań. Zarzucono złamanie artykułu 9, 11 i 14 Konwencji Praw Człowieka.

Likwidatorzy SONŚ, Piotr Długosz i Wojciech Glensk, dziękują mecenasowi Murkowi za prowadzenie sprawy.

Dupowaci Ślązacy? – dr hab. Tomasz Kamusella

Dupowaci Ślązacy?

Tomasz Kamusella

University of St Andrews

W ciągu ostatniego ćwierćwiecza utarł się i wszedł do polskiego imaginarium społeczno-politycznego stereotyp „dupowatego Ślązaka.” Frazą tą często – i raczej bezrefleksyjnie – posługują się publicyści piszący o Ślōnsku, w tym i nestor polskiego filmu i polityki, czyli Kazimierz Kutz. Stereotyp ten zda się sam z siebie wyjaśniać dlaczego tak niewielu Ślōnzaków jest obecnych w (polskiej) kulturze i polityce, jak i we najwyższych władzach własnego regionu, czyli w województwie śląskim i opolskim. Dość obraźliwe w swym wydźwięku słowo „dupowatość” to synonim na postrzeganą bierność czy zgodliwość Ślōnzaków względem losu, który zazwyczaj znoszą z pokorą. A polityczne zmiany w XIX i XX stuleciu nie szczędziły im ciosów.

Po utworzeniu niemieckiego państwa narodowego w roku 1871, usunięto język polski jako drugi lub pomocniczy ze szkolnictwa podstawowego oraz z urzędów gminnych i powiatowych. (Był on bliższy ślōnszczyźnie niż język niemiecki. Polszczyzna ułatwiała Ślōnzakom w szkole nabycie podstawowej edukacji, a docelowo niemczyzny.)  Do tego doszła oficjalna walka nowego państwa z kościołem katolickim w celu podporządkowania hierarchii rzymskokatolickiej państwu. Od tego momentu Ślōnzok już nie mógł być sobie sobą, katolikiem i dobrym Prusakiem. Musiał stać się „prawdziwym Niemcem”, a najlepiej przejść na luteranizm. Nikt go nie pytał co on sam o tym wszystkim sądzi. Po wielkiej wojnie, także bez udziału Ślōnzakōw w podejmowanych decyzjach, rozdzielono ich region między Czechosłowację, Niemcy i Polskę. Sami Ślōnzocy w przeważającej mierze chcieli przede wszystkim niepodzielności Wiyrchnego Ślōnska, czy to jako regionu autonomicznego w Niemczech lub Czechosłowacji, czy też jako niepodległego państwa w unii z Niemcami. Po podziale ich regionu większość ślōnskiej inteligencji wyjechało do Niemiec. W międzywojennej Polsce, po zniesieniu oficjalnej polsko-niemieckiej dwujęzyczności autonomicznego województwa śląskiego w roku 1926, ślōnskich urzędników i nauczycieli usunięto z urzędów i szkół, bo ślōnski jednak okazał się językiem zbyt różnym od polszczyzny, a pisać i nauczać po niemiecku już nie było wolno. Za to w niemieckiej części regionu do pewnego stopnia hołubiono ślōnszczyznę, bo pozwalała ona osłabiać wpływy polskiego ruchu narodowego w Provinz Oberschlesien.

Po II wojnie światowej Warszawa otrzymała całość Wiyrchnego Ślōnska. Często wbrew ich woli, gros Ślōnzakōw zatrzymano w regionie, lecz jako „autochtonów”, czyli „Polaków drugiego sortu”, żeby posłużyć się frazą z obecnego leksykonu polskiego dyskursu politycznego. Lecz podobnie jak po I wojnie światowej, całość ślōnskiej inteligenci z dawnej Provinz Oberschlesien – poważanej za „nieodwracalnie zniemczoną” – wysiedlono na zachód od linii Odry i Nysy. Znowu wszystkie decyzje zapadły ponad głowami samych Ślōnzakōw, również i ta – co ją podjęto w sprzeczności z obowiązującym prawem – o zniesieniu autonomii województwa śląskiego. Zaraz potem pozmieniano Ślōnzakom imiona i nazwiska na „polskobrzmiące” oraz zakazano używania języka niemieckiego pod reżymem zróżnicowanych kar od mandatu aż do pobytu w gliwickim obozie dla „przestępców językowych”. Kroki te już w pierwszej powojennej pięciolatce spowodowały likwidację niemczyzny jako języka dnia codziennego nawet w najmniejszych ślōnskich miejscowościach. Dało to impuls do wzmożonego użycia ślōnszczyzny, którą władze – z pewnym przymrużeniem oka – interpretowały jako język polski. Jednak w efekcie z setek tysięcy Ślōnzakōw piśmiennych w niemczyźnie uczyniono wtórnych analfabetów.

Za PRLu Ślōnzak miał być robotnikiem i w końcu nauczyć się pisać i mówić „poprawnie po polsku”. Nie miał większych szans na zrobienie kariery we własnym hajmacie. Tych nielicznych, którym udało się skończyć polski uniwersytet i zdecydowali się wstąpić do PZPR, „dla bezpieczeństwa” wysyłano do innych regionów Polski. Nieoficjalnie Ślōnzaków traktowano jako „krypto-Niemców”, a „prawdziwi Polacy” często mówili o nich jako „hanysach” czy nawet „hitlerowcach”. „Prawdziwi Polacy” nie zawierali ze Ślōnzakami małżeństw aż do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy ponaddziesięcioletni kryzys późnego komunizmu uczynił ze Ślōnzaków atrakcyjnych małżonków, bo dzięki związkowi z nimi można było się wyrwać z szarej rzeczywistości realnego socjalizmu do „kolorowej zgnilizny kapitalizmu” w RFN.

Nastanie demokracji w roku 1989 i otwarcie granic pozwoliło Ślōnzakom wyjeżdżać masowo do RFN oraz oficjalnie określać się jako Niemcy i/lub Ślōnzacy we własnym hajmacie. Warszawa uznała istnienie wiyrchnoślōnskich Niemców, ale nie Ślōnzaków. Organizacje tych ostatnich są po dziś dzień tępione i zamykane, jako „niezgodne z polska racją stanu”. Początkowo nie godzono się na istnienie Niemców w Wiyrchnym Ślōnsku, a prasa i decydenci określali ich obraźliwym terminem „vokswagendeutschów”. W końcu pogodzono się z ich istnieniem, zwłaszcza, że organizacjom niemieckim nie powiodło się odtworzyć przekazu międzygeneracyjnego języka niemieckiego. Za to gros polskiej klasy politycznej i społeczeństwa polskiego poważa Ślōnzaków za „zakamuflowaną opcję niemiecką”.

W tej sytuacji Ślōnzakom nie pozostało nic innego jak przybrać barwy ochronne wobec totalitarnych i autorytarnych reżymów władających ich regionem od końca XIX wieku. Nawet polska demokracja, co nastała po roku 1989, w tym wymiarze pozostaje w swym charakterze silnie autorytarna wobec Ślōnzaków, ich kultury i języka. A przecież najważniejsze to przetrwać i zapewnić godziwy byt rodzinie. To tylko pozór bierności – czy jak kto chce – „dupowatości”. W tej sytuacji trzeba niezwykłej zaciętości i wytrwałości, żeby utrzymać się na powierzchni, a przy tym nie wyprzeć się siebie samego, jak i zachować tradycję i tożsamość. Ślōnzak jest zdany sam na siebie. Nie ma żadnych legalnych organizacji ślōnskich, nie mówiąc już o władzach czy państwie, które by się za nim wstawiły.

Półtora wieku pozbawiania Ślōnzakōw ich własnej podmiotowości grupowej zmusiło ich do pragmatycznego podejścia do życia. Jeśli nie da się już godnie żyć w hajmacie, to trzeba wyjechać. Ku temu należy zdobyć zawód, nabyć odpowiednie języki, nawiązać konieczne znajomości, zabezpieczyć potrzebne dokumenty, a przed rokiem 1989 – także łapówki dla urzędników i bezpieki, żeby wydano im paszport. Żadną miarą takie grupowe samozaparcie Ślōnzaków nie jest podobne „dupowatości”. Raczej wygląda na rozsądne i solidnie planowane dostosowanie się do dynamicznie zmieniających się warunków politycznych i ekonomicznych, łącznie z braniem pod uwagę (jako rozwiązania wyżej wymienionych dylematów bytowych) emigracji za granicę tego czy innego państwa. Na przykład, dzięki paszportom niemieckim i podwójnemu obywatelstwu setki tysięcy Ślōnzakōw korzystało z integracji europejskiej już od roku 1991. „Prawdziwi Polacy” dołączyli do nich prawie półtorej dekady później, jak Polska została członkiem Unii Europejskiej w roku 2004.

Z kolei, w ramach prawa – pomimo bezprawnych nacisków i prześladowań – w roku 2007 Ślōnzacy doprowadzili do międzynarodowego uznania ślōńszczyzny, jako języka w ramach standardu ISO639-3. Rok później otwarli własną ślōnskogodkowom Wikipedię. W roku 2009 wypracowali standardową ortografię języka ślōnskiego, w której wydaję się kilkanaście tytułów książkowych każdego roku. A to wszystko bez żadnej pomocy ze strony państwa polskiego, któremu Ślōnzacy solidnie płacą podatki. W spisie z roku 2011, 850 tysięcy osób zadeklarowało przynależność do narodu ślōnskiego a ponad pół miliona, że na co dzień posługuje się językiem ślōnskim. Wystawia się sztuki po ślōnsku, a poza kontrolą państwa, w internecie powstała cała ślōnskogodkowa cybersfera, w której można pisać, czytać, oglądać, słuchać i nadawać po ślōnsku.

I gdzie tu ta słynna ślōnska „dupowatość”?

Niektórzy mogliby zarzucić Ślōnzakom, że powinni bardziej energicznie dochodzić swych praw. Ale wiadomo jak takie „energiczne dochodzenie” może się skończyć. Ślōnzacy nie pragną przemocy. Pamiętają o trzech ślōnskich wojnach domowych z lat 1919, 1921 i 1921; wejściu Armii Czerwonej i polskich oddziałów do Wiyrchnego Ślōnska w roku 1945; upokorzeniach polonizacji i germanizacji; oraz ograniczeniach obecnej polskiej demokracji. Przemoc w niczym nie pomaga, tylko niszczy i rodzi jeszcze więcej przemocy. Lepiej znaleźć własną drogę bez rozlewu krwi, nawet gdy sytuacja zda się być beznadziejna. Cierpliwość i wyrzeczenie się przemocy, lecz bez rezygnacji z własnych ideałów, to esencja ślōnskiego podejścia do życia. „Żołnierze wyklęci”, terroryzm czy partyzantka są obce ślōnskiemu etosowi. Dla Ślōnzaka najważniejsze trwanie przy swoim bez narażania życia i rodziny. Innymi słowy – obywatelskie nieposłuszeństwo i bierny opór. A jak już się nie da u siebie wytrzymać, to zawsze przecież można wyjechać. Pra?

April 2017

Oświadczenie Rady Górnośląskiej w sprawie odrzucenia obywatelskiego projektu zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym

  Logo akcji                                                                                                Katowice, 19.10.2016

 

 

OŚWIADCZENIE RADY GÓRNOŚLĄSKIEJ W SPRAWIE ODRZUCENIA OBYWATELSKIEGO PROJEKTU

ZMIANY USTAWY O MNIEJSZOŚCIACH NARODOWYCH I ETNICZNYCH ORAZ O JĘZYKU REGIONALNYM

My przedstawiciele 14 śląskich organizacji społecznych skupieni w Radzie Górnośląskiej, reprezentujący znakomitą większość nurtów ideowych i kulturowych obecnych w śląskiej społeczności, wyrażamy głęboki żal, oburzenie i zdumienie, iż został odrzucony społeczny projekt ustawy, pod którym zebraliśmy ponad 140 tysięcy podpisów a która wyraża żywotne interesy ponad 800 tysięcy obywateli RP, deklarujących w ostatnim Spisie Powszechnym swoją przynależność do śląskiej grupy narodowościowej.

Ślązacy nie dopominają się o żadne przywileje, a jedynie o pełnię obywatelskich praw, wynikających z Konstytucji RP, sejmowej ustawy oraz przyjętych w polskiej i europejskiej kulturze społeczno – politycznej rozwiązań co do kwestii poczucia swej etniczności – o czym mowa jest nawet w obowiązujących polskich podręcznikach szkolnych.

Pozbawienie Ślązaków tej części należnych im praw obywatelskich, czyni z nich de facto „obywateli gorszego sortu”. Zasmuca nas to i zadziwia. Tym bardziej, że przedstawiciele obecnych władz wielokrotnie i w różnych miejscach stwierdzali, iż każdy społeczny projekt będzie wnikliwie rozpatrywany z należnymi mu szacunkiem i starannością. Jest nam niezmiernie przykro, że Ślązacy zostali z tego wykluczeni.

Zadziwia nas też stanowisko posłów dotyczące pieniędzy, które trzeba było przeznaczyć na śląską mniejszość etniczną. To obraźliwe dla Ślązaków w najwyższym stopniu, gdyż nasz region jest jednym z głównych dostarczycieli produktu krajowego, a w minionych dziesiątkach lat głównie dzięki Śląskowi kraj mógł się odbudować i rozwinąć. Zatem wytykanie nam, że trzeba byłoby sfinansować ochronę naszego języka i edukację regionalną odbieramy jak policzek od państwa, którego lojalnymi i praworządnymi obywatelami jesteśmy.

Mamy pełną świadomość, że nasze stanowisko nie zmieni podejścia władz RP do Ślązaków – tak, jak i w przeszłości, poprzednie ekipy rządzące, nie zmieniały swego odnoszenia się do naszej społeczności. Nie mniej jednak pragniemy by rządzący mieli przynajmniej świadomość naszych odczuć i by wiedzieli, że Ślązakom nie jest wszystko jedno jak są traktowani przez swoje państwo. Że nie odpowiada im rola wyznaczona w państwie polskim, przez jego kolejne władze, od komunistycznych poczynając: obywateli bez pełni obywatelskich praw, obywateli „gorszego sortu”.

                RADA GÓRNOŚLĄSKA

             adres korespondencyjny: ul. Pawła Stalmacha 17, 40-058 Katowice

­———————————————————————————————————————————–

 

Ruch Autonomii Śląska        Związek Górnośląski        Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej

Fundacja Silesia          Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy „Pro Loquela Silesiana”

Towarzystwa Pielęgnowania Śląskiej Mowy „DANGA”    Niemiecka Wspólnota „Pojednanie i Przyszłość”

Związek Ślązaków        Ślōnskŏ Ferajna     Przymierze Śląskie    Związek Górnośląski Koło Suszec

                                               Stowarzyszenie na Rzecz Edukacji Regionalnej „Silesia Schola“

                    Initiative für Autonomie Schlesiens       Pomocna Dłoń – Krystyn i Sympatyków

Manifest programowy PLS – SONŚ

plsonsMANIFEST PROGRAMOWY PLS – SONŚ

Szanowne Koleżanki i Koledzy, Drodzy Przyjaciele!

W związku z problemami na jakie napotkało funkcjonowanie stowarzyszenia SONŚ w systemie organizacyjno-prawnym Rzeczypospolitej Polskiej, i w obliczu bezprzykładnego rozdrobnienia śląskich organizacji społecznych powstała koncepcja połączenia sił z organizacją Pro Loquela Silesiana dla realizacji celów wspólnych dla obu tych organizacji. Chodzi przede wszystkim o starania wokół zachowania śląskiego dziedzictwa kulturowego dla przyszłych pokoleń i popularyzację śląskiego, wielowiekowego dorobku kulturalnego – tak wśród mieszkańców Śląska, jak wśród pozostałych mieszkańców RP i na ile to możliwe, również poza granicami kraju. Nasze, jako śląskich społeczników główne zadania, to uświadamianie społeczeństwu faktu istnienia ponad tysiącletniego oryginalnego dorobku śląskiej kultury i ukazania go w miarę możliwości w całym jego bogactwie. Ma to przede wszystkim decydujący wpływ na ugruntowanie poczucia śląskiej tożsamości u tych, którzy się do niej poczuwają, zrozumienie przez innych historycznej specyfiki naszej ojczyzny oraz sytuacji Śląska i Ślązaków we współczesnych realiach państwa i Europy. Priorytetem są starania wokół języka śląskiego – a może należałoby powiedzieć dwóch języków, gdyż warto poświęcić także swoją uwagę językowi naszych dolnośląskich braci, w którym część swoich największych dzieł napisał najwybitniejszy spośród tysięcy śląskich pisarzy, Gerhart Hauptmann; przynajmniej uświadamiając – w zasadzie zapomniany – fakt istnienia takiego języka. Choć w śląskich językach powstała tylko część monumentalnego gmachu śląskiej literatury, to nie zmienia to faktu, iż taki gmach przez stulecia zbudowano; zatem uświadomienie jego istnienia, zabiegi wokół jego powiększania i zachęta do wstępowania w jego progi, to nasze kolejne wielkie zadanie. A stąd prosta droga wiedzie nas do pozostałych dziedzin sztuki, które na Śląsku miały i mają wybitnych twórców, świetnych mecenasów i wdzięczną publiczność – co sprawiło, że wiele artystycznych dokonań, których ojczyzną jest Śląsk, zasiliło skarbiec kultury światowej a ci, którzy są ich autorami, zasiedli w panteonie największych artystów. Nie wdając się w dalsze szczegóły: systematyczne, możliwie pełne upowszechnianie wiedzy o spuściźnie śląskiej kultury duchowej i materialnej jest zadaniem, które sobie stawiamy. W szczególności zaś mamy na uwadze podstawowe śląskie wartości wypracowane tutaj w wielowiekowych procesach społecznych, wedle których sami chcemy postępować i pragniemy też, by zawsze przyświecały one Ślązakom. A są to:

  • Szacunek dla prawa i jego poszanowanie bez względu na ewentualne niedogodności, które z takiej postawy mogą wynikać;

  • Zamiłowanie do samorządności społecznej wraz z wolnością, którą ona daje , ale i przy pełnym rozumieniu i poszanowaniu pewnych indywidualnych ograniczeń z niej płynących;

  • Szeroko pojęta tolerancja i otwartość w kwestiach: narodowościowych, religijnych, ideowych, obyczajowych i innych;

  • Szacunek dla nauki i wiedzy z towarzyszącą mu dążnością do jak najpełniejszego korzystania z ich dobrodziejstw i współuczestniczenia w ich tworzeniu;

  • Upodobanie do piękna płynącego ze sztuki i dążność do przyczyniania go poprzez współtworzenie, lub chociaż sprzyjanie tym, którzy to czynią.

Powyższe wartości pozwalały w minionych wiekach na harmonijne funkcjonowanie złożonego i skomplikowanego śląskiego społeczeństwa, co z kolei wiodło do bezprzykładnego rozwoju Śląska i podnoszenia się go po licznych, dramatycznych kataklizmach historycznych i naturalnych. Te tradycyjne wartości, bez których Śląsk nie miałby znanego nam historycznego kształtu, są na tyle uniwersalne i ponadczasowe, że dziś mogą być dla nas podstawą do budowy świadomej, obywatelskiej społeczności – nie tylko śląskiej, dodajmy.

Do realizacji wyznaczonych celów Zarząd PLS sprzymierzony z SONŚ chce pozyskać przychylność środowisk intelektualnych w regionie i poza nim. Zamierzamy zainicjować szereg sesji naukowych i popularno-naukowych na interesujące nas tematy – także w środowiskach akademickich poza Śląskiem. Pragniemy skupić wokół PLS grono życzliwych naszym celom autorytetów naukowych i kulturalnych. Będziemy się starać o przedstawianie szerokiej informacji i opracowań w sferze medialnej. Będziemy dążyć do utworzenia kół terenowych, poprzez które można będzie prowadzić działalność edukacyjną, budującą świadomość swej tożsamości a także wspierających naszą działalność programową. Będziemy wspierać, ale też prowadzić własną działalność edytorską w interesujących nas obszarach. Chcemy współuczestniczyć z maksymalnym zaangażowaniem w tworzeniu i realizacji projektu edukacji regionalnej, któremu patronuje Rada Górnośląska. Radę tę chcemy także aktywnie współtworzyć. Nie odżegnując się całkowicie od politycznego zaangażowania – co powinno cechować każdego świadomego obywatela – nie zamierzamy prowadzić własnej działalności politycznej, nawet w najmniejszym stopniu. Nie chcemy być trampoliną dla politycznych karier, natomiast wspierać będziemy każdego, kto będzie gwarantem realizacji naszych zadań programowych – choćby w części. Ważne są też dla nas obchody śląskich świąt, które uznajemy za najważniejsze dla naszej pamięci historycznej:

  • Dni Śląskiej Samorządności przypadające na okres od 15 do 17 lipca, upamiętniające powołanie pierwszego śląskiego Zgromadzenia Stanowego, czyli pierwszego w historii Sejmu Śląskiego, 17 lipca 1402 roku i ogłoszenie Statutu Organicznego Województwa Śląskiego 15 lipca 1920 roku. Z tym świętem wiąże się uczestnictwo w dorocznym Marszu Autonomii;

  • Dzień Śląskiej Godki związany z Międzynarodowym Dniem Języka Ojczystego, przypadającym co roku na 21 lutego;

  • Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej przypadający na każdą ostatnią niedzielę stycznia.

Kontynuować będziemy, uznając to za jedno z działań priorytetowych, stworzoną przez SONŚ inicjatywę zdobywania dwóch Śląskich Odznak Krajoznawczych. Podejmiemy także inne inicjatywy w tym obszarze. Także kontynuacją inicjatywy zrodzonej w SONŚ będzie przyznawanie dorocznej nagrody „Eforynus” osobom szczególnie zasłużonym w prezentowaniu dorobku, historii Śląska oraz jego dzisiejszych osiągnięć i problemów. Obie te inicjatywy są uszczegółowione w swoich regulaminach.

Jeśli zatem chcielibyście uczestniczyć w realizacji powyższego oraz wytyczać nowe zadania na tym obszarze, to serdecznie zapraszamy do współpracy! Cele mamy wyznaczone i mamy świadomość, że droga do ich realizacji jest długa i mozolna. Chcemy ją jednak uparcie i mozolnie, krok po kroku, pokonywać. Dlatego zależy nam na faktycznym zaangażowaniu w to dzieło a nie na jałowych na ogół sporach, co aż nazbyt często towarzyszy nam w codzienności śląskiego życia społecznego. Zapraszamy!!!

Zarząd PLS

Dziesiynciolecie – dr hab. Tomasz Kamusella

320px-Śląsko_godka_-_konferencja_30.06.2008_4pDziesiynciolecie

Tomasz Kamusella

University of St Andrews

 

 

 

Międzynarodowe uznanie ślōnszczyzny

 

W przyszłym roku 2017 upłynie dziesięć lat od międzynarodowego uznania ślōnskiej szprachy jako języka. Jak do tego doszło? W roku 2006 pierwszy programowo wydawca książek ślōnskich i ślōnskojęzycznych Andrzyj Roczniok oraz Gregory Kozubek złożyli w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie podanie o nadanie ślōnszczyźnie językowego kodu klasyfikacyjnego szl w standardzie ISO 639-3 (www.sil.org/iso639-3/cr_files/2006-106.pdf). Po otwarciu aplikacji na ponadpółroczną dyskusję, 18 lipca 2007 roku oficjalnie nadano ślōnskiej godce kod klasyfikacyjny szl (http://www-01.sil.org/iso639-3/documentation.asp?id=szl).

 

W regionalnej prasie polskiej od razu pojawiły się głosy kontestujące stwierdzenie, iż Biblioteka Kongresu uznała język ślōnski, bowiem dokumentacja w tej sprawie prowadzona jest przez SIL International, czyli Registration Authority (Urząd Rejestracyjny) standardu ISO 639-3 (http://www-01.sil.org/iso639-3/). Lecz aplikacja o nadanie ślōnszczyźnie kodu klasyfikacyjnego została jeszcze złożona do Biblioteki Kongresu w roku 2006, która wtedy zdefiniowała i przygotowywała ów standard do uruchomienia. Standard ten opublikowano 1 lutego 2007 roku (http://www.iso.org/iso/catalogue_detail?csnumber=39534), a miesiąc później przekazano opiekę nad nim pod egidę SIL International.

 

Standard ISO 639-3 ma na celu skatalogowanie i nadanie kodów klasyfikacyjnych wszystkim językom świata poważanym za takowe przez samych użytkowników (https://www.iso.org/obp/ui/#iso:std:iso:639:-3:ed-1:v1:en). Na chwilę obecną standard ten notuje prawie 8,000 języków, w tym ogromną większość (ok. 6,000) używanych wyłącznie w mowie. Wcześniejsze standardy ISO 639-1 z roku 1967 oraz ISO 639-2 z roku 1998 notują, odpowiednio 184 „najważniejszych języków globu” (world’s major languages) oraz prawie 600 języków regularnie używanych do produkcji książek i periodyków pod koniec zimnej wojny (http://www-01.sil.org/iso639-3/codes.asp ; http://en.wikipedia.org/wiki/ISO_639 ; http://www.loc.gov/standards/iso639-2/langhome.html).

 

W latach 90. ubiegłego wieku standard ISO 639-2 wypracowany i nadzorowany przez Bibliotekę Kongresu jako Urząd Rejestrujący (Registration Authority) stał się podstawą do klasyfikacji języków druków w katalogach bibliotecznych w ramach MARC (MAchine-Readable Cataloging) standards, czyli standardów MARC „do odczytania dla maszyn katalogujących”. Dziś powiedzielibyśmy „czytelnych dla komputerów”, lecz trzeba pamiętać, iż Biblioteka Kongresu zaczęła opracowywać standardy MARC w latach 60. XX wieku, czyli na dobre trzy dekady przed dobą powszechnej komputeryzacji (http://en.wikipedia.org/wiki/MARC_standards). Kody MARC dla języków pozwalają na utworzenie osobnych tagów katalogowych dla 600 języków notowanych w standardzie ISO 639-2 (https://www.loc.gov/marc/languages/language_name.html).

 

Dlatego niestety w katalogach światowych bibliotek publikacje ślōnskojęzyczne nie są otagowane kodem szl ze standardu ISO 639-3. Stąd Listy z Rzymu pióra Zbigniewa Kadłubka najczęściej (choć błędnie) są otagowane symbolem języka polskiego (zob: http://www.worldcat.org/title/listy-z-rzymu/oclc/864224281?referer=br&ht=edition). A przecież standard ISO 639-2 oraz bazujące na nim kody MARC dla języków dają proste rozwiązanie: mianowicie kod sla dla innych (to jest bez osobnego kodu ISO 639-2) języków słowiańskich (tj. Slavic [Other], Slawische Sprachen [Andere])  (http://www.loc.gov/standards/iso639-2/php/code_list.php ; https://www.loc.gov/marc/languages/language_name.html). Rozwiązanie te jest już regularnie stosowane dla wydawnictw w języku rusińskim (Carpatho-Rusyn) (zob: https://www.loc.gov/marc/languages/language_name.html#c).

Read more »

Przypomnienie o wszczęciu procesu likwidacji SONŚ

Podaje się do publicznej wiadomości, że na podstawie orzeczenia Sądu Rejonowego z dnia 9 stycznia 2015 roku w sprawie likwidacji stowarzyszenia, wszczęta została likwidacja Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, KRS nr 405947.

Likwidatorami stowarzyszenia zostali:Piotr Długosz i Wojciech Glensk
Adres do korespondencji: ul. Wodna 9, 46-045 Kotórz Mały
Adres e-mail: os@silesiaprogress.com

Ewentualne roszczenia wobec stowarzyszenia należy zgłaszać wyznaczonym likwidatorom w terminie 30 czerwca 2016 r.

Jednorodność etnicznojęzykowa gwarantem pokoju i stabilności?

Jednorodność etnicznojęzykowa gwarantem pokoju i stabilności?

Tomasz Kamusella

University of St Andrews

 

320px-Śląsko_godka_-_konferencja_30.06.2008_4pW popularnym dyskursie publicznym w Polsce, a także gdzie indziej w Europie Środkowej, dość powszechnie i raczej bezrefleksyjnie przyjmuje się, iż jednorodność etnicznojęzykowa jest głównym gwarantem stabilności politycznej oraz integralności terytorialnej państwa. Rzadko kiedy poddaje się ten pewnik wątpliwości, a tym bardziej rzeczowej analizie.

Tak często w polskiej retoryce politycznej przywoływana wielokulturowa, wielojęzyczna i wieloreligijna Rzeczpospolita Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego przetrwała 409 lat, od momentu utworzenia w roku 1386 aż po ostatni rozbiór w roku 1795. Podobnie wielokulturowe, wielojęzyczne oraz wieloreligijne Święte Cesarstwo Rzymskie istniało nawet dwa razy dłużej, bowiem aż 842 lata, to jest od momentu utworzenia w roku 962 do rozwiązania w 1804 roku.

Żadne państwo narodowe (czyli państwo utworzone dla jednego li tylko narodu, jakkolwiek definiowanego) nie istniało jeszcze tak długo. Wieloetniczne Stany Zjednoczone utworzone jako państwo narodowe w roku 1776, obecnie (tj. w roku 2016) liczą sobie lat zaledwie 240. Współczesne polskie państwo narodowe, powstałe w roku 1945 i tak niezwykle etnicznojęzykowo jednorodne, osiągnęło teraz wiek 71 lat. Oczywiście, jeśli pominąć fakt nieistnienia polskiej państwowości w okresie II wojny światowej (1939-45) oraz niezmiernie wieloetniczny charakter tzw. II Rzeczypospolitej utworzonej w roku 1918, to można twierdzić, że polskie państwo narodowe liczy sobie obecnie co najmniej 98 lat. Jednak wciąż żyją jeszcze ludzie, którzy urodzili się jak nie istniało żadne polskie państwo narodowe.

W gronie państw narodowych których państwowość definiuje się i legitymizuje na ideologiczne bazie nacjonalizmu etnicznojęzykowego, Polska jest krajem „najczystszym”, czyli najbardziej etnicznojęzykowo homogenicznym. Stało się tak z powodu niemieckiego ludobójstwa Żydów i Romów w czasie II wojny światowej, dramatycznego przesunięcia granic powojennej Polski oraz milionowych wysiedleń („repatriacji”) populacji niemówiących „odpowiednim językiem” do „ich własnego kraju”. Ale już w roku 1968 okazało się w Polsce, że jednorodność językowoetniczna to jednak za mało, i wysiedlono wtedy z PRLu pozostałą ludność pochodzenia żydowskiego. Podobnie w latach 70tych ubiegłego stulecia przymuszono do emigracji do RFN luterańskich Mazurów, a w latach 1950-1993 tym samym sposobem „przekonano” do wyjazdu do Niemiec Zachodnich ponad 800 tysięcy Ślązaków (w tym, nieuznawanych w komunistycznej Polsce Niemców górnośląskich). W ten sposób odrzucono od polskości „autochtonów”, których miano miało ponoć oznaczać polskość pradawną, po piastowsku immanentną.

Te nieustające czystki nie zagwarantowały ani dobrobytu, ani stabilności politycznej w komunistycznej Polsce, o czym świadczą dobitnie wydarzenia z lat 1956, 1968, 1970, 1976 oraz 1980-81, jak i stan wojenny w okresie 1981-83. Wynika stąd, że jednorodność etnicznojęzykowa jako panaceum na bolączki nowoczesnej państwowości to mit. Ślepa wiara w coś, czego skuteczności nigdy nie potwierdzono. Czyli taki rodzaj „politycznej homeopatii”, lubo „voodoo-politologii stosowanej”, zwanej inaczej zaklinaniem rzeczywistości. Dlaczego trzeba asymilować lub usuwać ludność etnicznojęzykowo „różną”, czy też „obcą” z „naszego” państwa (narodowego)? No, bo ponoć zapewnia to jedność i stabilność dzięki pogłębionej w ten sposób jednorodności. Koniec, kropka.

Proponuję więc przyjrzeć się etnicznojęzykowo jednorodnym państwom narodowym, które jasno przeczą powyższemu twierdzeniu. Ruanda liczy sobie około 11 milionów mieszkańców. Twierdzi się, że grupa etniczna Hutu to 90 procent ludności, Tutsi stanowią około 9 procent, a Twa nie więcej niż 1 procent. Z tym, że wszyscy oni posługują się jednym i tym samym językiem rwanda (ruanda). Praktycznie wszyscy wyznają też jakąś odmianę chrześcijaństwa. Czyli niby tak samo jak we współczesnej Polsce. Co ciekawe chyba każdy słyszał w Polsce o tym małym afrykańskim państwie, choć większość już nie potrafiłaby wymienić państw sąsiadujących z Ruandą. Tak się dzieje, bowiem owe niezwykle językowo-jednorodne państwo stało się teatrem największego ludobójstwa w powojennym świecie, w wyniku którego prawie milion osób utraciło życie w roku 1994. Tym sposobem Ruanda stała się tak znana w Europie (w tym i w Polsce), jak Bułgaria lub Portugalia.

Ktoś może spytać, czym różnią się od siebie ruando-języczne grupy etniczne Hutu, Tutsi i Twa. De facto to kasty lub warstwy społeczne. Tutsi kiedyś byli (jak szlachta polsko-litewska) wyłącznymi posiadaczami ziemskimi i urzędnikami, Hutu uprawiali dla nich ziemię (jak niegdyś chłopi pańszczyźniani), a Twa zepchnięto na margines społeczny (podobnie jak Romów), tak że muszą zajmować się świadczeniem prostych acz pogardzanych usług, np. garncarstwem. W wypadku Ruandy jednolitość językowa ani nie zapewniła jednolitości społecznej, a tym bardziej nie zapobiegła ona ludobójstwu.

Drugim przykładem, po który chcę sięgnąć w tym krótkim eseju jest Somalia. Prawie 90 procent z około 11 do 12 milionów ludności tego państwa to etniczni Somalijczycy, posługujący się w mowie i piśmie językiem somalijskim. A wszyscy mieszkańcy, bez względu na język czy etniczność, wyznają islam. Czyli jednorodność etniczno-językowo-religijna prawie doskonała. I cóż z tego? Po zaledwie 31 latach funkcjonowania jako państwo narodowe, Somalia rozpadła się w roku 1991, i obecnie istnieje tylko na mapie. Homogeniczność nie dopomogła ani w utrzymaniu jedności państwa ani w odtworzeniu somaplijskiej państwowości.

Czy można więc na serio twierdzić, że uznanie języka śląskiego oraz Ślązaków jako mniejszość etniczną czy narodową w jakikolwiek sposób może zagrozić Polsce? W żadnym wypadku nie, no chyba, że etnicznie polska większość, za poduszczeniem populistycznych polityków i ksenofobów, postanowi wykorzystać Ślązaków w takim niecnym celu. Wtedy to już na prawdę będzie lepiej wyjechać z hajmatu niż znosić kolejne upokorzenia.

 

Kwiecień 2016

Dundee