W ostatnich latach wiele pozytywnego dzieje się wokół ślōnskij gŏdki. Staje się ona równorzędnym językiem w marketingu (np. reklama Volkswagena) czy nowych technologiach (np. aplikacje Samsunga). Wkracza także do urzędów, czego najlepszym dowodem jest akcja Fundacji Silesia „Gŏdōmy po ślōnsku”. Jednak obserwacje poczynione przez grupę kilkunastu znajomych w woj. opolskim pokazują także inne oblicze nastawienia do śląskiego. Wciąż jest wiele miejsc, gdzie śląski jest językiem ZAKAZANYM. Obserwacje te zaczęły się od rozmów ze znajomymi pracującymi na stacjach benzynowych czy w bankach. Osoby, które znamy na co dzień, odpowiadały nam podczas spotkania ich w sytuacjach służbowych po polsku, mimo iż mówiliśmy do nich po śląsku, co nie zdarzało się w sytuacjach prywatnych. Zaczęliśmy drążyć temat i okazuje się, że właściciele/kierownicy oddziałów banków/stacji benzynowych często oficjalnie zakazują swoim pracownikom odpowiadać klientom po śląsku. Nawet jeśli tymi właścicielami są sami Ślązacy. Do klientów należy odpowiadać „czystą polszczyzną”. Pytaliśmy, czy zakaz ten dotyczy także sytuacji, gdy klient odezwie się do nich po angielsku czy niemiecku. Okazuje się, że wtedy należy odpowiedzieć (o ile zna się te języki) odpowiednio po angielsku lub niemiecku. Gdy dopytywaliśmy,, dlaczego w takim razie zakazem tym objęto śląski, to odpowiedź jest najczęściej jedna: „żeby nie drażnić polskich klientów”…
A jakie są Wasze obserwacje?
Dodaj komentarz
Musisz sie wlogować coby kōmyntŏwać.